Pieczywo a wyzwania zdrowotne – czyli obalamy najpopularniejsze mity

6 min read

Często powielany jest mit, że jeśli chcemy zadbać o zdrowie i sylwetkę, to powinniśmy z codziennego jadłospisu wyeliminować pieczywo pszenne i pszenno-żytnie, zastępując je np. lekkim pieczywem ryżowym czy kukurydzianym. Nieprawdziwe informacje krążące wokół kaloryczności i szkodliwości białego pieczywa są silnie wspierane przez prasę i portale dietetyczne, a tymczasem dobrej jakości wypieki, najlepiej pełnoziarniste, są jednym z podstawowych elementów zrównoważonej, zdrowej diety i dla wielu osób głównym źródłem węglowodanów.



Zdrowe proporcje

Zgodnie z rekomendowanym od 2022 r. sposobem żywienia (tzw. Zdrowy Talerz), pełnoziarniste pieczywo jest istotne dla zdrowia na równi z warzywami strączkowymi (źródło białka) czy dobrymi olejami i kwasami omega-3 (obecnymi np. w morskich rybach). Zawarte w pieczywie węglowodany są istotnym dla organizmu paliwem, którego pokłady stopniowo uwalniane są w ciągu dnia. Z tego względu warto wybierać pieczywo z pełnego ziarna, czyli takie, do którego produkcji użyto mąki z przemiału okrywy, bielma i zarodka zbóż. Warto zaznaczyć, że bułki posypane ziarenkami lub ze spodem wyłożonym słonecznikiem wcale nie świadczą o użyciu do wypieku wysokiej jakości mąki – takich produktów nie możemy odgórnie nazwać pełnoziarnistymi.

Dobre pieczywo, czyli takie, które charakteryzuje się krótkim, zrozumiałym składem, powinno stanowić jeden z elementów zrównoważonego posiłku. Jak w przypadku wielu innych zagadnień żywieniowych, istotna w tym wypadku jest proporcja. Zrównoważony talerz składa się w ½ z warzyw i owoców, w ¼ z węglowodanów złożonych (głównie pieczywa z pełnego przemiału) i w ¼ ze źródeł białka i tłuszczu. Jeśli na śniadanie zjemy dużą sałatkę z pomidorami (warzywa), ciecierzycą (białko), pestkami i np. olejem lnianym, a do tego dwie kromki pełnoziarnistego pieczywa lub jedną bułkę (węglowodany złożone), będziemy czuć się lekko, a przyjęte węglowodany będą stopniowo dodawały nam energii w ciągu dnia.

Jak w takim razie to wygląda w przypadku przestrzegania restrykcyjnych diet? Jeśli chodzi o związek pieczywa z dietami redukcyjnymi (a więc z odchudzaniem), obecność wypieków w diecie nie wpływa bezpośrednio na tycie lub brak obniżenia masy ciała, o ile nie jemy go w nadmiarze! Kłopotliwe i utrudniające redukcję wagi mogą być dodatki, z których komponujemy kanapkę. Trudno porównywać odżywczo np. ciabattę rustykalną z plasterkiem wędzonego łososia i sałatą, z kajzerką z plasterkiem żółtego sera, szczególnie, jeżeli jest ona spożywana częściej. Jedząc żywność bardziej przetworzoną, bez warzyw, taką, która ma mniej witamin i minerałów, szybciej będziemy odczuwać głód – niekoniecznie dlatego, że brakować nam będzie kalorii, ale ciało może dopominać się witamin i minerałów.  



Twoje zdrowie!

W zależności od rodzaju pieczywa, będzie ono miało różne właściwości, wartości odżywcze oraz różny indeks glikemiczny (wskaźnik mówiący o tym, w jakim stopniu dany produkt podnosi stężenie glukozy we krwi). Ta ostatnia zmienna największe znaczenie będzie miała dla osób chorych na cukrzycę, insulinooporność, otyłość lub choroby autoimmunologiczne jak endometrioza lub PCOS (zespół policystycznych jajników). Pieczywo o niskim indeksie glikemicznym to propozycje z mąki razowej i/lub pełnoziarnistej, zawierającej dużą ilość błonnika pokarmowego, witamin (B1, B3, E) oraz składników mineralnych (cynk, magnez, żelazo, wapń). Czy w takim razie jest ono uniwersalnie polecane jako najzdrowsza opcja? Niekoniecznie. Wspomniana już wysoka zawartość błonnika w produktach z mąki razowej i pełnoziarnistej wpływa na utrudnione trawienie tego typu produktów. Dlatego też osoby borykające się z zespołem jelita drażliwego (IBS) lub refluksem, powinny unikać tego rodzaju pieczywa. Podobnie dzieci do 2-3 roku życia, gdy ich przewody pokarmowe nie są jeszcze tak rozwinięte jak u osób dorosłych. Dla tych grup polecane są wypieki z mąki pszennej lub pszenno-żytniej, ewentualnie z dodatkiem otrąb lub mąki graham, które zdecydowanie łatwiej ulegają trawieniu. 

Wybierając pieczywo na swój stół, warto zwrócić uwagę na jego skład i listę alergenów. Pieczywo, pomimo swojej dostępności i łatwości przyswajania, może okazać się problematyczne za sprawą glutenu – białka roślinnego obecnego w pszenicy, życie i jęczmieniu. Dzięki glutenowi pieczywo jest puszyste, miękkie i długo zachowuje swoją przyjemną konsystencję. Pomimo wielu zalet, gluten jest silnym alergenem, dlatego jeśli po zjedzeniu pieczywa odczuwamy różnorodne dolegliwości, warto wykonać testy i przyjrzeć się potencjalnej nietolerancji glutenu.  Absolutnie nie ma potrzeby rezygnować z glutenu na zapas – osoby zdrowe, których nie dotyczą dolegliwości po jego spożyciu, nie powinny unikać go w codziennej diecie.

Niełatwe zadanie w wyborze pieczywa mają osoby chorujące na celiakię (chorobę autoimmunologiczną, w której po spożyciu glutenu uruchamiana jest reakcja układu odpornościowego, który atakuje organizm chorego) oraz uczulone na gluten, u których zjedzenie glutenu wywołuje szereg mniej lub bardziej uciążliwych dolegliwości (nie tylko trawiennych). Dla takich osób jedynym wyborem będzie pieczywo bezglutenowe, coraz popularniejsze w piekarniach i różnego rodzaju sklepach. Jeśli decydujemy się na jego zakup, sięgajmy po świeżo wypieczone bochenki i bułki, a wystrzegajmy się tych pakowanych, z długą datą przydatności.

Wybierając pieczywo podczas codziennych zakupów w sieciach handlowych, często decydujemy się na pieczywo prosto z pieca, które na bieżąco wypiekane jest w sklepie. Tego rodzaju bułki i chleby na etapie produkcji wypiekane są do 80%, mrożone i rozwożone do punktów dystrybucji. Dopiekanie produktów w sklepach zapewnia im świeżość, chrupkość skórki i pożądaną konsystencję. Warto zaznaczyć, że wcześniejsze zamrożenie pieczywa nie wpływa negatywnie ani na jego konsystencję, ani na wartości odżywcze – te pozostają bez zmian, a nawet można powiedzieć, że nieco się poprawiają. Uprzednio zamrożone pieczywo podczas ostatecznego wypieku ma w sobie więcej wody, co pozytywnie wpływa na okres jego świeżości.



Dobre pieczywo nie powszednieje

Pieczywo stanowi istotny element zdrowej, zrównoważonej, codziennej diety i nie powinno się z niego rezygnować, jeśli nie zmagamy się z chorobami, uczuleniami czy nietolerancjami z nim związanymi. Natomiast zawsze warto stawiać na pieczywo o dobrym składzie, świeżo wypiekane, zamiast takiego, które kosztem dodatku konserwantów i rozbudowanego składu, ma przedłużany termin przydatności.

Rynek zdrowotny w Polsce

Dojrzałość cyfrowa Polaków rośnie coraz szybciej, a wraz z nią zmieniają się ich wymagania odnośnie jakości i sposobu świadczenia usług medycznych. Pojawia się nowy rodzaj cyfrowych pacjentów, którym nie wystarcza opieka publicznej służby zdrowia, działającej w tradycyjny, offline’owy sposób i lekceważącej doświadczenia pacjentów.

Najmniej zadowolone są osoby młode (do 34 lat), wykształcone, mieszkające w dużych miastach i zarabiając powyżej 3 tys. złotych miesięcznie. Równocześnie ta sama grupa najliczniej reprezentuje klientów prywatnych placówek medycznych. Wśród powodów, dla których wybierają świadczenia spoza NFZ, wskazują:

  • krótszy czas oczekiwania na usługę (74%),
  • lepiej wykwalifikowany personel (22%),
  • bardziej zaangażowanych specjalistów (21%),
  • dogodne godziny, terminy wizyt oraz lokalizację (19%),
  • możliwość załatwienia wszystkiego przy jednej wizycie (18%),
  • brak opóźnień i kolejek (14%),
  • wyższy poziom życzliwości personelu (12%),
  • lepszy komfort leczenia (12%).

Rośnie zatem grupa pacjentów, którzy wybierają usługi medyczne na podstawie doświadczeń płynących z całego procesu leczenia (Patient Experience), a nie wyłącznie ich ceny. Aby przyciągnąć do siebie takie osoby trzeba zbudować system skoncentrowany na pacjencie - jego problemach, potrzebach i zadowoleniu z leczenia. 

Technologia daje ogromne możliwości w zakresie poprawiania jakości doświadczeń pacjentów. Zwłaszcza że Polacy są otwarci na cyfrowe innowacje i oczekują swobodnego dostępu do usług medycznych. Chcą umawiać się na wizytę lekarską z taką samą łatwością, z jaką zapisują się do fryzjera, otwierają konto w banku, czy kupują karnet na siłownię. Chętnie korzystają z rozwiązań samoobsługowych, jak internetowe portale pacjenta czy chatboty. 

Wykorzystują to prywatne placówki, które mają świadomość zmian zachodzących w postawach pacjentów i bacznie obserwują trendy. Centrum Medyczne CMP zdecydowało się uruchomić Wirtualnego Konsultanta — narzędzie do automatycznej rejestracji wizyt, posługujące się algorytmem sztucznej inteligencji. Dzięki wprowadzonej innowacji udało się zmniejszyć obciążenie infolinii o 30% w niespełna 2 miesiące. Badanie NPS wykazało, że rekordowa ilość pacjentów (82%) oceniła kontakt z infolinią jako dobry lub bardzo dobry. Wdrożenie Wirtualnego Konsultanta wpłynęło również pozytywnie na komfort i satysfakcję pracowników. 

Telemedycyna z jednej strony jest wyzwaniem dla branży medycznej, ponieważ wymaga inwestycji w nowoczesne oprogramowanie i narzędzia, zmiany organizacji pracy, szkoleń pracowników itd. Z drugiej strony stanowi ogromną szansę na zwiększenie dostępności usług medycznych, zmniejszenie kosztów obsługi pacjenta i przyciągnięcie nowej grupy docelowej — cyfrowych pacjentów. 

Teleporady w polskim wydaniu przypominają obecnie bardziej próbę skopiowania tradycyjnej wizyty w gabinecie lekarskim, niż faktyczny przełom w cyfryzacji służby zdrowia. Niemniej już w takiej formie cieszą się one dużym zainteresowaniem ze strony pacjentów. W 2021 roku 62% Polaków, zamiast udać się do przychodni wybrało konsultację lekarską przez telefon. 

Docelowo telemedycyna (Digital Health) powinna oferować nowe formy opieki medycznej będące efektem synergii medycyny, technologii i telekomunikacji. Mowa nie tylko o telekonsultacjach lekarskich, ale również zdalnym monitoringu zdrowia, diagnostyce, rehabilitacji, a nawet zabiegach chirurgicznych. Technologie wspierające rozwój telemedycyny to m.in.:

  • Oprogramowanie specjalistyczne usprawniające komunikację na linii pacjent — lekarz,  prowadzące rejestr konsultacji,  systemy wspomagające diagnostykę radiologiczną i obrazową, analizujące dane historyczne i ułatwiające stawianie diagnozy, systemy do przetwarzania i wymiany informacji pomiędzy oddziałami i placówkami partnerskim, rejestry EDM i wiele innych. 
  • Aplikacje dla pacjentów jak portale internetowe z indywidualnymi kontami pacjentów umożliwiające umawianie wizyt, przedłużanie recept, planowanie badań, zarządzanie kalendarzem szczepień itp., aplikacje monitorujące stan zdrowia osób przewlekle chorych (np. cukrzyków), służące do przechowywania dokumentacji medycznej, wyboru ubezpieczenia medycznego, czy zakupu leków i realizacji recept itp.
  • Urządzenia typu Smart Health - zarówno profesjonalne rejestratory medyczne (jak holtery EKG czy zdalne KTG), które pozwalają zmniejszyć ilość hospitalizacji, jak i prostsza elektronika monitorująca stan zdrowia o charakterze profilaktycznym i mająca na celu zwiększenie zaangażowania pacjentów.

Rynek telemedycyny ma ogromny potencjał. Aby go w pełni wykorzystać, niezbędne jest wdrożenie nowych technologii oraz zadbanie o ich integrację z użytkownikami (pacjentami i lekarzami). Wymaga to od firm spojrzenia na pacjenta w sposób holistyczny i zmapowania jego całej podróży przez system ochrony zdrowia, począwszy od momentu, w którym zaczyna poszukiwać informacji w Internecie, poprzez spotkanie z lekarzem i diagnostykę, aż po realizację recepty w aptece i konsultacje kontrolne. 

Ochrona zdrowia w Polsce dziś jeszcze jest wyraźnie zdominowana przez placówki publiczne, lecz sektor prywatny systematycznie zwiększa swój udział w całym systemie. Jego obecną wartość szacuje się na 56 miliardów złotych, podczas gdy budżet Narodowego Funduszu Zdrowia to 105 miliardów PLN. Prywatne wydatki stanowią już zatem nieco więcej niż ⅓ wszystkich wydatków na ochronę zdrowia w naszym kraju. Według szacunków analityków już za trzy lata mają one osiągnąć wartość 79 miliardów złotych.

Ponadto, także Krajowy Plan Odbudowy przewiduje inwestycje o wartości prawie 20 miliardów złotych w unowocześnienie systemu opieki medycznej, w tym również dalszą cyfryzację tego sektora. Wynika z tego, że firmy medyczne mają przed sobą fantastyczne perspektywy rozwoju.

Niestety, ze względu na to, że większość szpitali i klinik jest własnością publiczną, ich zarządzanie często jest zaniedbywane. To natomiast prowadzi do problemów z finansowaniem długów. W rezultacie, jednostki stają się niezdolne do przyciągania najlepszych specjalistów oraz mają problemy z inwestowaniem w nowe technologie mające polepszyć standardy i efektywność leczenia. Partnerstwo między ośrodkami publicznymi a prywatnym inwestorem staje się wobec tego coraz popularniejsze, by móc zapewnić niezbędne środki, choćby na nowe wyposażenie w obszarze diagnostyki obrazowej czy laboratoryjnej. Korzyści są tutaj obopólne – szpital się rozwija, a prywatny inwestor generuje stabilną, satysfakcjonującą stopę zwrotu.

Może Ciebie zainteresować:

+ There are no comments

Add yours